Autor frazy o rosyjskim okręcie wojennym opowiedział, jak morza żywotnicy z Wyspy Węży ożyli.


Autor legendarnej frazy o rosyjskim okręcie wojennym, starszy sierżant Roman Grybów, opowiedział, jak przebiegała jego wymiana z rosyjskiej niewoli oraz co się stało z ukraińskimi morza żywotnikami, którzy 24 lutego 2022 roku byli uważani za zmarłych na Wyspie Węży. O tym opowiedział w wywiadzie dla 'Głosu'.
Moja wymiana była pierwsza (od momentu pełnoskalowej inwazji RF, 'Głos'). Była, jak to powiedzieć, jakaś nieoficjalna: nie byliśmy witani przez media, nikt nie wrzucał filmów do mediów społecznościowych. Wszedłem na wymianę razem z ratownikami oddziału 'Sapphire' z Odessy, którzy zostali wysłani na Wyspę Węży, aby zabrać nasze ciała, ponieważ media natychmiast 24 lutego 'pochowały' nas - zauważył morza żywotnik.
Żołnierz opowiedział, że w momencie powrotu z niewoli nie istniały jeszcze normy, które pozwalałyby żołnierzom nie wracać do służby, dlatego zwrócił się do swojej jednostki, gdzie dano mu siedem dni urlopu.
'Udało mi się odpocząć trochę dłużej, ponieważ za mnie poprosił Igor Taburec, przewodniczący naszej wojskowo-cywilnej administracji w Czerkasach. Wręczając odznaczenie 'Za zasługi przed Czerkaską', zapytał, czego bym chciał? Odpowiedziałem, że chcę jeszcze trochę zostać na urlopie. Wtedy Taburec skontaktował się z moim dowództwem i dano mi jeszcze jeden tydzień' - opowiedział starszy sierżant.
Roman Grybów dodał, że przed Nowym Rokiem 2022 morza żywotnicy mieli szkolenie na Wyspie Węży, ponieważ jest to obiekt strategiczny, położony na granicy wód terytorialnych Ukrainy. Jednocześnie zaznaczył, że mimo jego strategicznego znaczenia, Wyspa Węży nie była odpowiednio uzbrojona:
'Teraz nie widzę, jaka była tam nasza rola, pododdziału morza żywotników. Co mogliśmy zrobić przeciwko rosyjskim okrętom, kiedy największy kaliber, jaki mieliśmy, to była instalacja przeciwlotnicza kal. 23, która żadnej szkody żadnemu okrętowi nie może wyrządzić? W tamtym momencie byłem dowódcą sekcji PZR (przenośny zespół rakietowy) 'Igła'. Czyli z lotnictwem jeszcze jakoś mogliśmy walczyć, a z krążownikiem - wcale; to tak samo, jak iść z kijem na czołg.'
Żołnierz także przypomniał, co się stało po tym, jak wygłosił frazę o rosyjskim okręcie wojennym: 'Pożegnaliśmy się nawzajem, bo nie wyobrażaliśmy sobie, że wyjście z takiej sytuacji jest możliwe - ich lotnictwo dobrze nas bombardowało, a najpierw krążownik 'pobudzał' nas swoimi działami kal. 30.'
Przypomnijmy, że 24 lutego 2022 roku do obrońców Wyspy Węży zbliżyły się rosyjskie okręty wojenne: krążownik rakietowy 'Moskwa', fregata 'Admirał Essen' i okręt patrolowy 'Wasilij Bykow'. Garnizon wyspy został wezwany do poddania się. Jednak ukraińscy strażnicy graniczni i morza żywotnicy stanowczo odmówili, odpowiadając krótką, ale znaczącą frazą: 'Rosyjski okręt, spadaj na ch*j!'. W odpowiedzi rosyjskie siły zadały masowy ostrzał rakietowo-artyleryjski garnizonu.
Później okazało się, że żołnierze, którzy stawiali opór rosyjskim okupantom na Wyspie Węży, pozostali żywi i trafili do niewoli. A już 6 marca 2022 roku w sieci pojawiło się zdjęcie autora frazy o 'rosyjskim okręcie wojennym'. Okazuje się, że legendarnego morza żywotnika nazywają Roman Grybów, a pochodzi z Złotonoży, co na Czerkaskiej. Pod koniec marca uwolniony z rosyjskiej niewoli żołnierz wrócił do swojej ojczyzny, do obwodu czerkaskiego. Przewodniczący Czerkaskiej OWA wręczył mu odznaczenie 'Za zasługi przed Czerkaską'.
Czytaj także
- Punkt kontroli granicznej „Szeginie” spowolni pracę: kiedy i jak długo to potrwa
- Na okolicach Sużji trwa ciężka walka - DeepState o sytuacji w Kursku
- W szkole w obwodzie dniepropietrowskim uczeń wszczął bójkę z nauczycielem (wideo)
- Kto teraz będzie sądzić organy władzy? Ministerstwo sprawiedliwości wydało wyjaśnienia
- Zderzenie statków na Morzu Północnym: kapitanem frachtowca okazał się Rosjanin
- Jakie odznaczenia państwo kupuje podczas wojny? Lista na miliony hrywien